#2. Spójrz inaczej - Uwierz w ducha
Gatunek : Dramat, Komedia, Romans, Fantasty, Melodramat
Produkcja : USA
Lubię nowości, lubię wiedzieć co się czyta, ogląda, słucha. Wiem jednak, że warto docenić klasyki, które bez względu na rok będą aktualne, bez względu na wiek chwycą za serce i coś w nas poruszą, dadzą do myślenia. Z tego powodu obejrzałam "Uwierz w ducha"
Aby film był dobry trzeba zwrócić uwagę na trzy punkty. Po pierwsze fabuła, po drugie obsada, po trzecie montaż.
Pomysł na film był absolutnie niekonwencjonalny, Jerry Zucker po współreżyserowaniu kultowych komedii "Naga broń" i "Czy leci z nami pilot" zupełnie zmienił kurs i samodzielnie wyreżyserował film, który okazał się połączniem melodramatu z science fiction. W jego głowie pojawił się zarys historii przeciętnej, młodej pary, która silnie darzy się uczuciem. Niestety, Sama i Molly, głównych bohaterów rozdziela zły los. Sam umiera w skutek postrzału, przybiera jednak postać ducha i stara się chronić ukochaną. W swoje zadanie angażuje szaloną spirytystkę. Taka fabuła szybko zainteresowała nie tylko potencjalnych odbiorców, świadczy o tym fakt, iż pomysł reżysera został nagrodzony Oscarem w kategorii najlepszy oryginalny scenariusz.
Niektóre role mają już przypisanych odtwórców i trudno sobie wyobrazić, by grał je ktokolwiek inny. Dlatego obsada "Uwierz w ducha" tak trafia do odbiorcy. Połącznie talentu aktorskiego Patricka Swayze, Demi Moore i Whopi Goldberg musiało dać zniewalający efekt. Z początkowego założenia żaden z nich nie miał grać w tym filmie. Rolę Molly proponowano wielu aktorkom, między innymi Madonnie i Meg Ryan, jednak każda z nich z różnych powodów odrzuciła tą propozycję. Z kolei Sama miał zagrać Bruce Willis, ale stwierdził, że film nie przyniesie chociażby podstawowych dochodów. Wówczas rolę przyznano Patrickowi, który poprosił, żeby spirytystkę zagrała Whopi, którą uwielbiał. Dobrze się stało, ponieważ za tą rolę została nagrodzona Oscarem w kategorii aktorka drugoplanowa.
Ostatni punkt - montaż. Tutaj zaczynają się małe schody. Dwadzieścia cztery lata temu, kiedy po raz pierwszy wyemitowano w kinach ten film, montaż i efekty specjalne mogły rzucać na kolana (o czym świadczą liczne nominacje do nagród). Mgliste postacie, jęki duchów i przechodzenie przez ściany pewnie robiły wrażenie. Dziś jednak, kiedy oglądam ten film, takie animacje wzbudzają jedynie u mnie pobłażliwy uśmiech. Przykładowo, z filmwebu dowiedziałam się, że jęki złych duchów to w rzeczywistości płacz niemowlaków odtworzony w dużym spowolnieniu. Muszę jednak pogratulować twórcom filmu, sceny lepienia z gliny. Nigdy nie wiedziałam, żeby ktoś w tak prostych i naturalnych gestach potrafił przedstawić głębokość uczucia. Jest to bardzo namiętna scena, a jednocześnie subtelna i delikatna. Nie liczy się tu sam dotyk, a spojrzenie, każde napięcie mięśni, uczucia i myśli, które wprost można wyczytać z twarzy i oczu. Całość dopełnia Unchained melody.
6 komentarze
Write komentarzeNie znam tego filmu i domyślam się, że dawne super efekty teraz mogą budzić prześmiewcze uczucia :) A z tym płaczem noworodków... to mnie zaskoczyłaś.
ReplyUwielbiam ten film. Uwielbiam tą piosenkę. Aż mi łzy w oczach stanęły:)
ReplyFilm oglądałam miliony razy i za każdym razem podoba mi się tak samo. :)
ReplyKocham ten film, jest niepowtarzalny.
ReplyKlasyk, ale nie mój ulubiony. Mi się kojarzy głównie ze sceną lepienia garnka :D
ReplyFilm, którego początkowo szczerze nie lubiłem. Obecnie mogę go oglądać po kilka razy. Brak efektów nadrabia tym rzadko już spotykanym klimatem. Klasyk!
ReplyDziękuję za komentarze. Każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny i motywuje mnie do dalszej pracy. ;)