To, co zostało

15:49 10 Comments A+ a-




Tytuł : To, co zostało


Autor : Jodi Picoult


Wydawnictwo : Prószyński i S-ka


Liczba stron : 553


Cena na okładce : 36 zł.


Ocena : 5/6




Nie zdarza mi się czytać książkowych nowości. Nie kupuję książek, wypożyczam je w wiejskich, słabo zaopatrzonych bibliotekach.  Jednakże musicie wiedzieć, że bibliotekarki potrafią czynić cuda! Szczególnie ta, którą ja znam - zdobyła najnowszą powieść mojej ukochanej Jodi Picoult. Pierwszy raz spotkałam się z takim odczuciem, gdy ma się świadomość, że jako pierwsza czytam książkę, nikt inny nie miał jej jeszcze w dłoniach i nie wertował  z zachwytem w oczach. Byłam wniebowzięta!

"To, co zostało" opowiada historię właściwe trójki osób. Josefa - sympatycznego, bardzo lubianego i szanowanego przez społeczeństwo dziewięćdziesięciolatka, który skrywa mroczną tajemnicę sięgającą czasów II wojny światowej, Sage - młodej dziewczyny z zaniżoną samooceną i jej babci - Minki, która przeżyła holokaust. Ich losy się łączą, gdy zaprzyjaźniony Josef wyznaje Sage swój sekret i prosi ją o "drobną" przysługę. Chciałby, by pomogła mu umrzeć.
Kiedy przeczytałam już niejedną książkę autora i cenię go bardzo wysoko, to nawet najmniejszy, powtórzony szczegół wywołuje u mnie rekację "O, nie! Jak mogła tego nie zauważyć?!”. Dokładnie tak było jak przeczytałam, że Rocco, jeden z drugoplanowych bohaterów nie spogląda ludziom w oczy tak samo jak Jacob, główny bohater z "W naszym domu". Wiem, że przesadzam, ale w pierwszej chwili byłam naprawdę oburzona, że tego nie dopatrzyła. Picoult bardzo delikatnie (ale zawsze) odstąpiła od utartego schematu, który powoli zaczyna mnie irytować.

Sądzę, że ta książka będzie nam - Polakom - dużo bliższa niż pozostałe tej autorki, ponieważ spora część akcji odbywa się właśnie w Polsce. Bardzo się cieszę, że Jodi Picoult postanowiła bliżej poznać historię naszego kraju. Ogólnie bardzo podziwiam autorkę za precyzję i dokładność, widać jak wiele czasu poświęca na pisanie, jak poszerza swoją wiedzę, dopracowuje treść o najdrobniejsze szczegóły. A opiera wszystko na informacjach z pierwszej ręki, od fachowców - nie z internetu.

W fabułę książki wplata się również wątek miłosny. Delikatny, przyjemny, bez zbędnych zawiłości i bezsensownych zwrotów akcji, które tylko motałyby w głowie czytelnikowi. Ot, subtelne, aczkolwiek ciekawe urozmaicenie fabuły.

Przy "To, co zostało" nie ma czasu na nudę. Wciąż towarzyszą nam emocje - bardzo odmienne. W jednej chwili ogarnia nas przerażenie, strach, w drugiej uśmiechamy się, wręcz zaśmiewamy z żartów padających podczas rozmów bohaterów. Wciąż coś się dzieje, wszystko ma sens - genialna fabuła. Autorka skłania nas do głębokich refleksji, przemyśleń, zatrzymania się na chwilę i zadania sobie kilku ważniejszych pytań.

Nie będzie to moja ulubiona książka Jodi Picoult, ale jest naprawdę dobra. Będę miała do niej sentyment i z pewnością nie raz komuś o niej opowiem. Zachęcam do przeczytania. ;))

Zielone jałuszko

22:11 9 Comments A+ a-

Tytuł : Zielone jabłuszko


Autor : Izabela Sowa


Wydawnictwo : Prószyński i S-ka


Liczba stron : 176


Cena na okładce : 26 zł.


Ocena : 5/6



Za oknem piękna, kolorowa jesień. Na dworze nieco zimniej niż zwykle. Kaloryfer przyjemnie grzeje stópki. Ramiona okrywa mi czerwony koc w kratę. Herbata pod ręką. Czego chcieć więcej? Komu jak komu, ale mi się nie chce wychodzić z domu. Więc zaszywam się w fotelu, razem z całym ekwipunkiem i Izabelą Sową u  boku.

Wiem, że to będzie miły wieczór, bo Sowa pisze książki bardzo lekkim piórem. Nie męczy czytelnika zbytnim rozmyślaniem nad sensem życia. Pozwala się odprężyć i uśmiechnąć od czasu do czasu. Lubię ją. Właśnie wtedy, kiedy muszę odciąć się od reszty, wrzucić na luz i wyszczerzyć zęby w przestrzeń. Polecam tym, którzy przeżywają jesienną chandrę.
To dopiero moja druga przeczytana książka tej autorki. Mimo to, wiedziałam dokładnie czego mogę oczekiwać. Nie pomyliłam się. ;) Wiedziałam, że na początku nie będę potrafiła do końca rozganąć akcji. Tak też było, ale tylko przez kilka krótkich rozdziałów.

Akcja książki toczy się w połowie lat osiemdziesiątych (czekolada, banany, kawa rozpuszczalna = luksus). Główną bohaterką jest Ania - siedemnastoletnia dziewczyna. Wychowują ją dziadkowie, po tym jak matka wyjechała za granicę do pracy. Okazuję się, że na Kropelkównę spada cała masa kłoptów. Przekonuje się jaki świat jest dziwny, okrutny, jak łatwo poddać się cudzym wpływam i jak trudno naprawić błędy, które się popełniło. Mimo to ani przez chwilę nie odczułam natłoku problemów u bohaterki. Autorka pisze to tak umiejętnie, że dopiero po czasie zorientowałam się o powadze sytuacji. Naprawdę podziwam Izabelę Sowę za umiejętność pisania o takich sprawach z przymrużeniem oka, z uśmiechem. Narracja jest pierwszosobowa, bohaterka opisując swoją codzienność zwraca się do swojego idola ) Limahl'a.


Ogólnie książkę polecam. Może nie jest to jakaś szalenie ambitna lektura, ale zdecydowanie warat przeczytania. Może tak w ramach przerwy między książkami "grubszego kalibru", albo na zwykłe odprężenie. Obojętnie jaki znajdziecie powód zachęcam Was do przeczytania. ;))

Jeszcze przy okazji, pochwalę się Wam, że moja kochana bibliotekarka zdobyła dla mnie najnowszą powieść Jodi Picoult "To, co zostało". Już zaczęłam czytać, nie mogę się doczekać, kiedy podzielę się z Wami wrażeniami. ;))



Ekranizajca w marcu!

21:02 7 Comments A+ a-



Całkiem niedawno skończyłam czytać "Kamienie na szaniec" i jak się okazuje ekranizacja jest już w przygotowaniu!  Korzystając z okazji, że jeszcze wszystko jest na świeżo, postanowiłam z Wami podyskutować na ten temat.;) Właśnie dziś zakończyły się zdjęcia. Sceny są kręcone w Lublinie, a reżyserem jest Robert Gliński (twórca m.in."Cześć Tereska"). Film ukaże się w kinach w marcu - sądzę, że to nie przez przypadek. W "Kamieniach..." marzec jest szczególnym miesiącem. To właśnie wtedy aresztowano Rudego, zrealizowano akcję pod Arsenałem. A trzydziestego marca zmarli Alek i Zośka. Jeśli tylko mi się uda, właśnie tak sobie uczczę urodziny - wypadem do kina. Mam jednak wrażenie, że film nie będzie w stanie oddać tego, co ma w sobie książka. Te słowa jak nic innego są w stanie nam uzmysłowić, kim byli ci chłopacy. Nie jestem taka pewna czy to samo będzie w stanie zrobić obraz. Może jednak jestem w błędzie i film okaże się absolutnym fenomenem? Mam taką nadzieję! 
Jednak... Jednak film ma już u mnie dużego minusa. Za co? Za obsadę! Byłam tak zadowolona, a tu masz ci pech. Porównajmy więc:

Autentyczne zdjęcia bohaterów książki "Kamienie na szaniec" Źródło

Zdjęcie aktorów. Źródło


Wszystko, by było okej. Byłam wręcz wniebowzięta, kiedy zobaczyłam tak dobraną obsadę i chyba nie miałabym się, do czego doczepić, gdyby zaczynając od lewej stał Alek, Rudy i Zośka. Jednak wcale tak nie jest. Okazuje się, że szczupłym, wysokim chłopakiem jest Zośka. Zupełnie mi to nie pasuje. Czy tylko ja uważam, że był to straszny pomysł, czy Wy również odnosicie takie wrażenie? 
Mam nadzieję, że do marca otrząsnę się z tego szoku i nie będę patrzeć na film, tylko przez pryzmat obsady. 


Zapraszam Was też to obejrzenia zwiastuna:


Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu