Kółko się Pani urwało, Jacek Galiński
Każdy kto przemieszcza się komunikacją publiczną w
godzinach przed południowych wie, że raczej nie usiądzie. Jest to pora, w której tramwaje okupuje
specyficzny typ pasażerów – starsze panie z wózeczkami. Właśnie do tej grupy
zalicza się Zofia Wilkońska, bohaterka komedii kryminalnej Jacka Galińskiego Kółko się pani urwało. Żmudną codzienność złośliwej emerytki,
zakłóca seria niecodziennych wydarzeń.
Kiedy zastaje swoje mieszkanie zdewastowane przez włamywaczy, którzy nie tylko dopuścili się kradzieży, ale
sprofanowali galowy mundur, będący
najcenniejszą pamiątką po mężu. Wiedziona zapachem papierosów i wątpliwej
higieny, oskarża o całe zajście faceta bez nogi mieszkającego piętro wyżej. Nie
usatysfakcjonowana opieszałą działalnością policji- sama postanawia odzyskać
skradzione mienie co czyni ją główną
podejrzaną w sprawie morderstwa, który zaburzyło wątpliwy spokój
mieszkańców kamienicy z ulicy Miedzianej.
Jest to jednak dopiero początek kłopotów i śledztwa, które starsza pani
zmuszona jest przeprowadzić, aby oczyścić swoje imię.
Jest Warszawa, jest
zbrodnia i stara kamienica. Jednak od dreszczyk emocji podczas lektury dość
trudno. Autor nie stawia czytelnia przed
charakterystycznym dla kryminałów, wyzwaniem intelektualnym, nieboszczyk jest epizodyczny,
jednowymiarowy i przestaje być interesujący tak szybko jak
znika z tekstu. Z główną bohaterką
łączyło go tyle co nic, ale jest to epidemia, która dotyka wszystkich pobocznych
bohaterów. Na komediowe gagi, które tańczą chwiejnie
na krawędzi absurdu i mocno inspirują się twórczością Patryka Vegi, też
trzeba poczekać.
Pani Zofia pomimo usilnej próby bycia
nieszablonową bohaterką, jest posklejana ze stereotypów i w konsekwencji
narracja bardziej przypomina przedrzeźnianie niż autentyczny ciąg myślowy.
Nie można nie zauważyć , że autor chce przemycić pod płaszczykiem
niewybrednego poczucia humoru, to z
jakimi problemami zmaga się osoba
starsza. Samotność, poczucie wykluczenia
czy ciągłe balansowanie na krawędzi ubóstwa.
Przedstawianie, takich zagadnień niejako w roli puenty żartu – wydaje się
dość niestosowne. Zapewne miało na celu
‘odczarowanie starości’ jako czegoś co nie jest końcem życia, jednak rezultat
przypomina noc kabaretową, więc jeśli kogoś bawi natrząsanie się z cudzych
słabości- będzie śmiać się do rozpuku.
Jednak czytelnikowi z dozą empatii większą niż ta, którą ma kaktus,
książka może nie wydawać się już tak zabawna.
Poza brakiem autentyczności, karykaturalnie
przerysowanym zachowaniem – bohaterka zwyczajnie nie wzbudza sympatii. Jeden z opryszczków, z którymi zmaga się
dzielna staruszka powiedział do niej „Jesteś
tak wkurwiająca , że nie wiem, jak dożyłaś takiego wieku”. Wierzcie lub nie światopogląd prezentowany
przez tę kobietę sprawia, że człowiek
sam zadaje sobie to pytanie.
Po omówieniu
niewybrednej części humorystycznej, warto byłoby zająć się misternie utkaną przez autora zagadką. W końcu mamy do
czynienia z komedią kryminalną. Więc kiedy zrobimy sobie krótką przerwę
pomiędzy niewymuszonymi salwami śmiechu, na pewno nie będziemy w stanie się
oderwać od pasjonującego pościgu za mordercą. No i klops. Też nie. Intryga bez
ładu i składu, kolejne wątki podszywane są topornie jak kończyny potwora
Frankensteina. Ma ręce, ma nogi –
chodzi: żywy człowiek. Z fabułą jest tutaj podobnie, czytelnik jest okładany
przez autora oczywistościami z domieszką bezsensu od początku do końca.
Zdecydowanie polecam,
kiedy potrzebujecie lektury do poczekalni u dentysty, podróży zatłoczonym
tramwajem lub innego miejsca, które nie pozwala na przyzwoitą
koncentrację. Zapewni lekką rozrywkę, na
pewno nie zmusi do myślenia, ani nie zostanie w pamięci na dłużej. Jeśli trapią was negatywne emocje, zawsze
możecie sobie ulżyć – komentowanie co bardziej idiotycznych fragmentów tego
dzieła na pewno zadziała odprężająco.