#2 : Starsze pokolenie pisze : Razem będzie lepiej, Jojo Moyes

21:18 13 Comments A+ a-























Bohaterką najnowszej powieści autorstwa Jojo Moyes jest Jess oraz jej nietypowa rodzina. Samotna matka wychowująca dwójkę dzieci , która nigdy się nie poddaje, pełna optymizmu stara się sprostać wymaganiom życia codziennego pracując na dwóch etatach. Jess , zostaje sama z córką Tanzie - dzieckiem uzdolnionym matematycznie oraz Nicky’m (synem męża z pierwszego małżeństwa) nastolatkiem, który jest równie inteligentny co zamknięty w sobie. Do tego dochodzą wieczne problemy finansowe.

Początek powieści był dla mnie bardzo ciężki, problemy Jess były tak przytłaczające , że czytając powieść czułam jej ciężar, tą niemoc i frustrację w momentach, kiedy z bezsilności można jedynie usiąść i  płakać bo po raz kolejny pobito jej syna, a jej córka ma szanse na naukę  w renomowanej szkole na którą ją nie stać.
Jednak pewnego dnia córka Jess otrzymuje propozycję udziału w olimpiadzie matematycznej, gdzie wygrana zapewni Tanzie naukę w wymarzonej szkole. Tylko jak tam dotrzeć? Jess nie ma pieniędzy na bilet, a auto pozostawione przez byłego męża nie jest ubezpieczone… kolejne kłopoty .
Kłopoty, kłopoty jeszcze raz kłopoty, ale w tym wszystkim jest tyle optymizmu , że aż zakrawa na naiwność.
Z pomocą przychodzi tajemniczy mężczyzna Ed, który też boryka się z problemami w życiu prywatnym i zawodowym, ale wyciąga pomocą dłoń i proponuje Jess , że zawiezie jej rodzinę na olimpiadę matematyczną….
Banalne…kobieta w tarapatach spotyka mężczyznę , który ją ratuje i żyli długo i szczęśliwie…Historia podobna, ale nie taka sama. Każdy w tej podróży walczy ze swoimi demonami , po drodze każdy odmieni swoje życie.
Powieść , która z początku mnie przytłoczyła, spowodowała ,że śmiałam się i płakałam do ostatniej kartki. Jest to opowieść nietuzinkowa , dająca siłę i pozwalająca wierzyć, że dobro istnieje, ale też uczy nas , że warto mieć silny kręgosłup moralny. A przede wszystkim warto być dobrym i walczyć z optymizmem o lepsze jutro. Po drodze będzie kilka zakrętów życiowych, ale z japonkami na nogach wszystko się uda. Dlaczego? To musicie sprawdzić już sami…. czytając „Razem będzie lepiej”. Warto.

W cieniu, A.S.A Harrison

09:57 3 Comments A+ a-


W książkach lubię to, że dają możliwość poznania postaci od podszewki - poznajemy każdą z jego odsłon, nawet tą o której sam nie wie. W rezultacie jesteśmy skłonni zrozumieć i częściowo ułaskawić złoczyńców lub znienawidzić osoby o pozornie nieskazitelnym wizerunku. Tego możecie się spodziewać po książce "W cieniu". Zagłębiamy się w każdą sferę życia bohaterów, poznajemy ich w każdej sytuacji, poznajemy ich najintymniejsze myśli i wspomnienia. To właśnie ta cecha sprawia, że z czystym sercem uznaję tą książkę za wartościową i godną uwagi.
To historia wieloletniego związku opierającego się głównie na bagatelizowanych ranach na sercu, cichych przyzwoleniach, problemach zamiatanych pod dywan i na skrywanych, cierpliwie pielęgnowanych negatywnych emocjach. Do związku Todda i Jodi wprowadza nas wszystkowiedzący narrator. Opisuje wszystko co spostrzeże, powoli i z dużą dokładnością wprowadzając nas w umysły bohaterów, ich świat i ich myśli. Zwraca uwagę na ich nawyki, upodobania, zawód, hobby, sposób spędzania wolnego czasu, wspomnienia  - te wspólne i te z dzieciństwa, odmienne postrzeganie samego związku i spędzanych razem chwil.
Jodi jest w pełni świadoma wielokrotnych zdrad Todda. Z kolei on, wie, że ona już dawno się domyśliła. To jednak wcale się nie liczy. Dopóki są zachowane jako takie pozory, wszytko jest w porządku. Dopóki nikt nie nazwie problemu głośno, udają, że go nie ma. Jodi wystarcza to, że gdy Todd jest w domu są dobraną, kochającą się parą. Uważa, że osiągnęła swego rodzaju sukces  - mimo tego, że ciężko się z nim żyje, stworzyła spokojny, stabilny związek. Mimo to w pewnym momencie, Todd postanawia odejść do młodszej kochanki. Tu zaczynają się schody, bo Jodi wielokrotnie odmawiając wzięcia ślubu, pozbawiła się szans na zatrzymanie chociażby ułamkowej części dobrobytu w którym żyła. Pozbawiła się pięknego domu, stabilizacji finansowej, bezpieczeństwa, wygodnego życia, które dotąd prowadziła. Jedynym wyjściem z tej sytuacji wydaje się zamordowanie byłego partnera, zanim ten zmieni testament. 
"W cieniu" to głęboka analiza nie tylko związku, w którym stopniowo narastają problemy, niewypowiedziane bóle i zarzuty, ale też człowieka, samego w sobie. Poznając przeszłość Todda i Jodi, odnajdujemy jednocześnie odzwierciedlenie czynów przeszłych w teraźniejszości. Spotykamy się z bardzo dokładnym rysem psychologicznym postaci. Wszystko co czytamy nie jest pisane bezpodstawnie, wszystko ma jakiś sens. Każde słowo przybliża nas do poznania prawdziwego "ja" bohaterów. Przykładowo w rodzinie Jodi dużo było milczenia, rodzice potrafili porozumiewać się ze sobą tylko za pomocą dzieci. Wspomina, że najgorsze było udawanie. Cokolwiek by się nie wydarzyło dzień biegł swoim rytmem i nic nie miało prawo zakłócić jego szyku. Wszyscy udawali, że nic się nie dzieje. Trudno się dziwić, temu jak wyglądał związek Jodi, skłonność do zamiatania emocjonalnych brudów pod dywan wyniosła z domu. To bardzo ogólny przykład, bo bohaterów określa wszystko - ich stosunek do innych, ich znajomi, erotyzm, sposób życia i zawód. Ironicznie Jodi jest psychologiem, przez całą książkę pomaga swoim klientom uporać się z problemami, podczas gdy sama nie potrafi prowadzić dorosłego, odpowiedzialnego życia. 
Toddowi podobała się w niej stabilność, świadomość, że cokolwiek się nie stanie może wrócić i w domu zastanie piękną, inteligentną żonę, przygotowany smaczny posiłek, czułość, bezkresne oddanie i podziw. Nie określiłabym tego mianem miłości. Nie sądzę, że Todd ją kochał. Kiedyś owszem. Teraz po prostu mu odpowiadała. Odpowiadała jemu stylowi życia. Kochankom, barom i utrzymaniu dobrego wizerunku. Podziwiał ją i w pewien sposób szanował.
 
Jestem świadoma, że to nie jest książka dla wszystkich. Nie spodoba się osobom, które szukają prostych historii albo wręcz przeciwnie wielkich uniesień, dramatycznych zwrotów akcji, ciągłego napięcia i buzujących emocji. To emocjonalna książka, ale zupełnie pod innym względem. Zadaje dużo pytań. Czy rzeczywiście siebie znasz? Jak daleko jesteś w stanie się posunąć? Co wpływa na Twoje teraźniejsze życie? 

To niebanalna historia, niebanalnie opisana. Zdecydowanie wartościowa i warta uwagi. Nie jest pisana prosto, jest pisana pięknie.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak

Życzę wszystkim wesołych, rodzinnych świąt, mokrego Dyngusa (tylko nie zachlapcie książek!), bogatego zająca i łaski Zmartwychwstałego Chrystusa! 

Z krwi i kości

21:41 5 Comments A+ a-

Kochani! Od dziś będziecie mogli czasem przeczytać tu recenzję drugiej osoby - mojej bratniej duszy- mojej cioci. Podobno jesteśmy bardzo podobne. Nie zaprzeczamy. Na pewno łączy nas niewinnie słodka miłość do książek. A owoce tej miłości będą pojawiać się tutaj. W formie recenzji. Moje już znacie, czas poznać zdanie cioci Uli na temat książek.


Tytuł : Z krwi i kości


Autor : William Lashner


Cena z okładki : 39, 90 zł


Liczba stron: 448


Wydawnictwo : Akurat


Ocena : 4/6




Jeszcze zanim zacznę pisać o „Z krwi i kości” William’a Lashner’a, chciałabym powiedzieć, jaki jest mój wyznacznik dobrej książki : po pierwsze sympatia do bohatera, muszę poczuć swoistą chemię, po drugie gdy odkładam ją na półkę, po przeczytaniu kilku rozdziałów, myślę o tym jakie będą dalsze losy i nie mogę doczekać się chwili kiedy do niej wrócę.
 
"Życie Kyle’a Byrne’a legło w gruzach”- taki jest początek książki, w której bohater wzbudza moje współczucie bo ojciec, którego tak naprawdę nie znał umiera. I ten początek mnie kupił - dwunastolatek traci ojca, scena na cmentarzu w trakcie pogrzebu, po prostu chwyta za serce. Życie Kyle’a po śmierci ojca, a potem matki jest raczej równią pochyłą, narysowany jest obraz chłopaka, którego szczerze nie polubiłabym w realu. Kyle traci rodzinny dom, bo nie płacił rachunków, wolał piwo i dziewczyny. Na tym etapie biłam się z myślami czytać, nie czytać, czytać , nie czytać…. CZYTAĆ.
William Lashner zaczął tak operować moimi emocjami, że nie mogłam przestać czytać. Akcja w której Kyle’a rozpoczyna własne śledztwo jest tak naprawdę krokiem milowym w książce, początkiem w którym poczułam, że to jest to. Śledztwo w sprawie śmierci wspólnika jego ojca jest jednocześnie dla młodego Kyle’a rozliczeniem się z przeszłością. Akcja godna kryminału, ale nie pozbawiona romansu, skomplikowane relacje rodzinne, po prostu „życie w pigułce”. Mnie najbardziej zafascynowała przemiana jaka zaszła w Kylu, autor bardzo sprytnie buduje jego portret psychologiczny. William Lashner zaskoczył mnie sylwetką czarnego charakteru, ale jak, to już musicie sprawdzić sami…
Bardzo długo się zastanawiałam jaką etykietę można by przypiąć tej książce i dotarło do mnie, że jest to taka literatura, w której każdy coś dla siebie znajdzie. Książka jest napisana w sposób prosty i lekki, łatwo się ją czyta (nie jest męcząca), ale przy tym nie trąci banałem.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu