Kaktus w sercu
Tytuł : Kaktus w sercu
Autor : Barbara Jasnyk
Liczba stron: 221
Wydawnictwo : W.A.B
Ocena : 3/6
Miałam dziesięć lat, gdy błyszczącymi oczyma oglądałam kolorową okładkę tej książki, którą widziałam już w każdej odwiedzonej ksiegarni. Marzyłam o tym, żeby sprezentować ją mamie. Sądziłam, że skoro wszędzie o niej mówią to musi być naprawdę świetna. W sumie cieszę się, że ta książka nie posłużyła jako prezent dla mamy. Jestem pewna, że byłby to jeden z gorszych prezentów jakie w życiu dostała.
Rzadko się zdarza, że ktoś ryzykuje połączenie fikcji z rzeczywistością. To ryzykowne posunięcie na które zdecydowali się reżyserzy popularnego swego czasu serialu "Teraz albo nigdy". Jedną z jego bohaterek jest właśnie Barbara Jasnyk, która wydaje debiutancką książkę. Ku ogólnemu zdziwieniu książka rzeczywiście ukazuje się w księgarniach! Jak łatwo się domyślić szybko zyskała popularność, więc był z niej nie zły zysk.
Książka opowiada o losach Ani, która jest szczęśliwie związana z Wiktorem. Oboje pracuje jako dziennikarze w "Podglądzie". On jest ulubieńcem redaktora naczelnego, ona szarą myszką do pomiatania. Oboje marzą o "Peryskopie", prestiżowej nagrodzie dla wybitnych dziennikarzy. Oczywiście wszyscy zakładają, że zdobędzie ją Wiktor. Mężczyzna nie ma skrupułów, chce świadomie wykorzystać swoje pięć minut. Walczy ze swoim sumieniem. Z czasem Anna zaczyna dostrzegać różnice między nią a partnerem, oszołomiona zasięga od czasu do czasu rad ekscentrycznej przyjaciółki Magdy. Wiktor będzie musiał wybierać między miłością swojego życia a pasją i sławą.
Książka jest pisana wartko i bardzo swobodnie. Szybko zmienia się akcja, co mnie wciąż dezorientowało i do końca książki nie wiedziałam na czym autor się skupiał, co chciał przekazać czytelnikowi. Książka ogólnie wydaje mi się słaba. Tak zwane lekkie pióro jest tu zdecydowanym minusem, bo pióro w rękach tego autora wydawało się wręcz wyślizgiwać z dłoni. Pisał co mu przyszło do głowy i zaraz urywał, by zacząć kolejny wątek. Nie było w tym chaosu ani nudy, lecz nie było też nic wartościowego. Myślę, że może spodobać się komuś kto lubi bardzo swobodne lektury, nie zobowiązujące do niczego. Nadaje się bardziej na wakacyjne popołudnia niż zimowe wieczory.
Poszperałam trochę w internecie i okazało się, że prawdziwymi autorami książki są : Ewa Karwan- Jastrzębska i Marek Karwan-Jastrzębski.. Więc już wiem po czyje książki na pewno nie sięgnę. :)
Recenzja bierze udział w wyzwaniu : "Grunt to okładka"