Bidul

18:46 9 Comments A+ a-









Tytuł : Bidul

Autor : Mariusz Maślanka

Wydawnictwo : Świat Książki

Liczba stron : 253

Cena : 29, 90 zł.

Ocena : 4/6








Bardzo trudno jest pisać o skomlikowanych, wręcz patologicznych sytuacjach. Nie jednemu z nas zdarzyło się czytać książkę, w której został poruszony np. problem alkoholizmu, gwałtów, młodzieńczego buntu przez nieodpowiedniego autora. Bardzo źle się czyta treść, w której autor wysunął błędne wnioski, słabo obrazował, przekoloryzował problem lub pomiał ważne wątki. Zdarza się, że pisarz nigdy nie miał kontaktu z problemami jakie spotykają jego bohaterów i wie tyle samo lub nawet mniej od przeciętnego czytelnika. Na szczęście ta książka do takowych nie należy. Mariusz Maślanka w wieku dziesięciu lat zamieszkał w domu dziecka. Już na samym początku chciałabym Wam zdradzić pewien sekret : choć nigdzie nie jest powiedziane, że "Bidul" to jego autobiografia to wiele wątków jest zaczerpniętych z jego własnych doświadczeń. Czytając tą notkę, którą autor napisał sam - o sobie, doznałam olśnienia : główny bohater, Borys to Marcin. Zgadza się prawie każda informacja. Snując domysły, sądzę, że Maślanka celowo nie nazwał tego autobiografią, ponieważ dzięki temu mógł puścić wodze fantazji i dodać kilka wątków. Ponadto jak sam mówi chciał jakotako zachować anonimowość. Niestety nie udało mu się :

 "Trochę żałuję, że nie debiutowałem pod pseudonimem, zastanawiam się, jak by to wtedy było. Nie jestem zadowolony z wielu informacji, które zostały rozpowszechnione bez mojej wiedzy. (...) Dopiero z okładki książki lub z recenzji wielu moich znajomych dowiedziało się, że ja się tam wychowywałem. Nigdy z nimi o tym nie rozmawiałem, zawsze były ciekawsze tematy". 

 Borys Mleczko - dziesięcioleteni chłopiec to główna postać książki. Poznajemy go, gdy jedzie wraz ze swoim rodzeństwem wprowadzić się do pogotowia opiekuńczego. Tam styka się z brutalnym światem młodzieńczego buntu. Zachowanie, chłopców i dziewcząt, którzy nie mając wzorców wychowawczych, ocieka agresją, erotyką i fałszem. Przekonujemy się o tym już przy pierwszych stronach. Na samym początku autor przygotował nam niezłą dawkę emocji. Słyszałam, że osoby bardzo wrażliwe nie były w stanie przebrnąć przez tą książkę. Trzeba przyznać, że treść szokuje. Jest przecycona wulgaryzmami i wprost opisaną seskualnością młodzieży.

Bohater zdecydowanie odstaje od reszty wychowanków bidula. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Wiadomo, środowisko zawsze ma jakiś wpływ i pociągnęło go za sobą. Sądzę, że jeżeli Borys trafiłby na prawdziwy dom, mógłby wiele w życiu osiągnąć. Dużo czasu spędza w bibliotece, czyta gazety i książki o Indianinach. Interesuje go historia, geografia - głównie rysowanie map i wojen. W czasie wolnym gra też w piłkę nożną. Cwanie unika kontaktu ze starszymi chłopakami, tak by im nie podpaść. Jest przebiegłym, intelignetym chłopakiem. Niestety, dom dziecka zniszczył jego potencjał. Żegnamy się z Borysem, gdy ten ma już dwadzieścia lat i wyprowadza się z placówki. Postanawia odnaleźć swoje szczęście i wyrusza w świat.

Warto wiedzieć, że ta książka to powieść epistolarna. To znaczy, że narracja pierwszoosobowa przeplata się z listami. Są to "Listy do Nikogo". Borys pisze je co jakiś czas - dobrym pomysłem było przedstawienie ich z błędami. Wydają się bardziej realne.  Co do narracji - bardzo denerwowały mnie powtórzenia i zdania złożone z "gdyż" lub "ponieważ". Brzmiały jak wyrwane z opowiadania z podstawówki.

Mariszu Maślanka mówi o sobie w ten sposób:
"Nigdy nie czułem się pisarzem, zawsze czułem się malarzem"

A oto dwa z jego dzieł :






Książka otworzyła mi oczy na wiele spraw i tak jak dotąd (taka młoda, nieświadoma) sądziłam, że domy dziecka to dobre rozwiązania... tak teraz jestem przerażona. Po wydaniu książek przez Mariusza Maślankę, więc zaczęło się mówić o tego typu instytucjach i wielu osobom otworzyło to oczy. Między innymi mi. Bardzo za to dziękuję.



Polecam i pozdrawiam serdecznie, Kropka.



Dom nad rozlewiskiem

23:40 8 Comments A+ a-






Tytuł : Dom nad rozlewiskiem

Autor : Małgorzata Kalicińska

Wydawnictwo : Zysk i S-ka

Liczba stron : 494

Cena : 32,90

Ocena : 2/6








Polskie bestsellery mają to do siebie, że lubią zawodzić. Zadowalają zwykłych czytelników swoją prostotą. Jednak, jeżeli sięgnie po nie czytelnik, który stawia wymagania nieco wyżej i oczekuje po książce głębi, przekazu lub chociaż ciekawej fabuły - zawiedzie się. Tak jak ja. Ponad sto tysięcy sprzedanych egzemplarzy? To do czegoś zobowiązuje. Liczyłam na ciepłą, pełną miłości i naszego, swojskiego spokoju książkę. Po "Powrotach nad rozlewiskiem" oczekiwałam fenomenu! Zawiodłam się.

"Czy są takie babcie i takie domy jak w tej powieścia? Są. Każdy może taki dom zbudować i nadać mu taką aurę. Naturalnie to rola nas, kobiet : babć, mam, córek i wnuczek - budowanie atmosfery domu Rodziny. Tak już jest i już! Naśladownictwo jak najbardziej polecam. W czasach, gdy wszystko idzie Wam ciężko, pod górkę, kiedy czujecie się niedokołysani, zmęczeni i nostalgiczni zajrzyjcie nad Rozlewisko. Poczujcie zapach herbaty z cytryną parzonej dla Was przez Gosię, może dostaniecie miskę rosołu i klucz do morelowego pokoju, w którym odpoczniecie... Opowiecie Waszą historię, albo posłuchacie o tym, co się dzieje nad Rozlewiskiem. " 

Główna bohaterka - Małgosia - po przekroczeniu czterdziestki stwierdza, że jest do niczego, wszystko jej się wali i to w tempie prędkości światła. Popada w depresję i załamuje rodzinę. Teściowa, która albo ma już serdecznie dość jej mazgajenia albo z dobrego serca postanawia jej pomóc, radzi by ta spotkała się z matką z którą straciła kontakt jako mała dziewczynka. Więc wyrusza pełna nadziei i niepokoju z brudnej, ponurej Warszawy na Mazury, do barwnego Pasymia, gdzie zaczyna się zupełnie nowa historia Gosi. I tu się zatrzymajmy, bo nie chcę Wam opowiadać fabuły, która toczy się szybko, bez "zbędnego" wgłębiania się w uczucia postaci, analizowania zachowań i sytuacji. Książka jest zwięzła w słowach, zupełnie jakby sama sytuacja była ważniejsza od tego, jak się ją przedstawi czytelnikowi. Wygląda to na potok myśli, wyrwanych z konteksu, nie miejących spejcjalnego sensu. I to aż razi oczy. Kłuje tym uogólnieniem.

Autorka przedstawia Małgorzatę jako osobę inteligentną, kulturalną, wykształconą, z dobrymi wzorcami wychowawczymi i chyba próbuje nam wmówić, że jest to osoba zrównoważona, która potrafi na spokojnie podjemować przemyślane decyzje. Czytając jednak książkę, odczuwam wrażenie wręcz odwrotne. Pochopnie podejmuje decyzje, jest niekonsekwenta i nie trzyma się swoich postanowień. Ponadto nie stroni od przekleństw. Jej myśli i zachowania czasami są wręcz niesmaczne i zdecydowanie nie przystoją osobie, na którą prawdopodnie chciała wykreować ją autorka. Mam wrażenie, że miałabyć to dorosła, zrównoważona kobieta, która ostatnio chętniej korzysta z małych odskoczni. Z tym, że małe odskocznie zaczęły przekraczać granicę wyczucia. 

Ponadto chciałabym zwrócić uwagę na, w pewnym sensie, bezuczuciowość pani Małgorzaty. Zauważyłam, że zdecydowanie bardziej przejęła się śmiercią krowy niż małego dziecka. Nie wywarło na nią zbytniego wrażenia nawet rozstanie z mężem. Owszem, zrozumiałe jest to, że od dawna ich już nic nie łączyło, jednakże autorka wieeele pomija. Głównie opisów przeżyć wewnętrznych, które co jak co, ale w książce są bardzo ważne.

Plusem książki jest popularyzowanie wsi - jej krajobrazu i klimatu.Szczególnie przypadło mi to do gustu - bo sama jestem wiejska. I znam wszystkie uroki wsi zaczynając od kolorowych liści jesienią, kończąc na wszechobecnym błocie. Ale to ma swój urok, napawa radością i ma się poczucie wewnętrznej harmonii.

Chciałam przeczytać wszystkie trzy części trylogii, ale nie chcę się narażać... Nie sięgnę po kolejną. I tak chyba będzie lepiej.



Serial oglądałam i przyznam, że mi się podobał. Jednak teraz, gdy obejrzałam dla przypomnienia i odświerzenia pamieci kilka pierwszych odcinków... Jestem w szoku dla samej siebie. Ja? Naprawdę ja to oglądałam? Serial wydaje się jeszcze mniej ciekawy od książki. 



Dłuugo, naprawdę szalenie długo czytałam tą książkę. Nauka mimo wszystko zobowiązuje, a treść książki jakoś nie porywała mnie, więc szło mi naprawdę opornie. Ale już wystawione są oceny, mam więcej czasu, więc w najbliższym czasie możecie liczyć na recenzję "Bidula" Mariusza Maślanki. No, chyba, że... Jakieś przeciwności losą mi nie pozwolą wywiązać się z obietnicy. Chyba mnie nie zabijecie, co? ;))



Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu