Kolor jej serca

22:05 12 Comments A+ a-



Tytuł : Kolor jej serca


Autor : Barbara Mutch


Liczba stron : 429


Cena z okładki : 38, 99


Wydawnictwo : Muza


Ocena : 5/6





Mamy problem z tolerancją. Przesadzamy. Z jednej strony bezwzględny rasizm, z drugiej kobieta z brodą. Jednak wolę to niż wieszanie na ławkach tabliczek "Tylko dla białych" wolę to niż prawny zakaz przebywania pod jednym dachem osób przeciwnych ras.
Ada urodziła się w Afryce na początku lat XX. Żyła w otoczeniu czarnych i białych, poznawała granice i nierówny świat. Dzięki swej pani - Cathleen - zdobyła wiedzę, nauczyła się czytać, pisać, liczyć. Jednak pewnego dnia w nieszczęsnym poczuciu obowiązku zdradza swoją panią razem z jej mężem. Zostaje przez to napiętnowana do końca życia kolorowym dzieckiem. Zachodzi w ciążę akurat wówczas, gdy apartheid zaczyna się srogo szczerzyć na zamieszkałym przez nią kontynencie. Zmusza to ją do ucieczki z domu, walczenia o szacunek i godne życie. Styka się z pogardą, bezceremonialną krytyką, okrucieństwem ludzkich słów i czynów. Cathleen wciąż ufa swojej służącej, swojej przyjaciółce. Zaczyna jej poszukiwać mimo sprzecznych temu praw, mimo granic stwarzanych przez ludzi.
Ta książka to spis myśli młodej, skromnej służącej. Używa ona niewyszukanego, prostego słownictwa, dlatego początkowo czyta się to dość opornie. Jednak z czasem, gdy główna bohaterka dorasta, dojrzewają również jej myśli, sposób patrzenia na świat. Wówczas czytanie książki zaczyna być ciekawe, przejrzyste i pasjonujące. Zrozumiałam jak długa była walka o równość. Piękna historia, pięknie pisana. Gorąco zachęcam Was do przeczytania tej książki.



Kochani! W końcu się zdecydowałam i założyłam stronę na facebooku. Zapraszam Was tu serdecznie! :) https://www.facebook.com/pages/Aleksandra-Kropka/820488177976534?ref=hl

#2. Spójrz inaczej - Uwierz w ducha

21:52 6 Comments A+ a-





Gatunek : Dramat, Komedia, Romans, Fantasty, Melodramat



Produkcja : USA











Lubię nowości, lubię wiedzieć co się czyta, ogląda, słucha. Wiem jednak, że warto docenić klasyki, które bez względu na rok będą aktualne, bez względu na wiek chwycą za serce i coś w nas poruszą, dadzą do myślenia. Z tego powodu obejrzałam "Uwierz w ducha"
Aby film był dobry trzeba zwrócić uwagę na trzy punkty. Po pierwsze fabuła, po drugie obsada, po trzecie montaż.
Pomysł na film był absolutnie niekonwencjonalny, Jerry Zucker po współreżyserowaniu kultowych komedii "Naga broń" i "Czy leci z nami pilot" zupełnie zmienił kurs i samodzielnie wyreżyserował film, który okazał się połączniem melodramatu z science fiction. W jego głowie pojawił się zarys historii przeciętnej, młodej pary, która silnie darzy się uczuciem. Niestety, Sama i Molly, głównych bohaterów rozdziela zły los. Sam umiera w skutek postrzału, przybiera jednak postać ducha i stara się chronić ukochaną. W swoje zadanie angażuje szaloną spirytystkę. Taka fabuła szybko zainteresowała nie tylko potencjalnych odbiorców, świadczy o tym fakt, iż pomysł reżysera został nagrodzony Oscarem w kategorii najlepszy oryginalny scenariusz.
Niektóre role mają już przypisanych odtwórców i trudno sobie wyobrazić, by grał je ktokolwiek inny. Dlatego obsada "Uwierz w ducha" tak trafia do odbiorcy. Połącznie talentu aktorskiego Patricka Swayze, Demi Moore i Whopi Goldberg musiało dać zniewalający efekt. Z początkowego założenia żaden z nich nie miał grać w tym filmie. Rolę Molly proponowano wielu aktorkom, między innymi Madonnie i Meg Ryan, jednak każda z nich z różnych powodów odrzuciła tą propozycję. Z kolei Sama miał zagrać Bruce Willis, ale stwierdził, że film nie przyniesie chociażby podstawowych dochodów. Wówczas rolę przyznano Patrickowi, który poprosił, żeby spirytystkę zagrała Whopi, którą uwielbiał. Dobrze się stało, ponieważ za tą rolę została nagrodzona Oscarem w kategorii aktorka drugoplanowa.
Ostatni punkt - montaż. Tutaj zaczynają się małe schody. Dwadzieścia cztery lata temu, kiedy po raz pierwszy wyemitowano w kinach ten film, montaż i efekty specjalne mogły rzucać na kolana  (o czym świadczą liczne nominacje do nagród). Mgliste postacie, jęki duchów i przechodzenie przez ściany pewnie robiły wrażenie. Dziś jednak, kiedy oglądam ten film, takie animacje wzbudzają jedynie u mnie pobłażliwy uśmiech. Przykładowo, z filmwebu dowiedziałam się, że jęki złych duchów to w rzeczywistości płacz niemowlaków odtworzony w dużym spowolnieniu. Muszę jednak pogratulować twórcom filmu, sceny lepienia z gliny. Nigdy nie wiedziałam, żeby ktoś w tak prostych i naturalnych gestach potrafił przedstawić głębokość uczucia. Jest to bardzo namiętna scena, a jednocześnie subtelna i delikatna. Nie liczy się tu sam dotyk, a spojrzenie, każde napięcie mięśni, uczucia i myśli, które wprost można wyczytać z twarzy i oczu. Całość dopełnia Unchained melody.


Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu