Lampiony, Katarzyna Bonda

23:27 0 Comments A+ a-


O Bondzie jest głośno. Głośno na tyle, że każdy kto chociaż w jakimś małym stopniu siedzi w temacie polskiej literatury - wie kim ona jest. Właściwie, to nawet nie musi. Wystarczy, że ogląda śniadaniówki albo ma internet i dogłębnie scrolluje facebooka. 
Katarzyna Bonda udziela tylu wywiadów i ma tak dobrze opracowaną promocję książek, że jeszcze zanim zapoznałam się z jej twórczością wiedziałam wszystko o tym jak tworzy, o czym tworzy i dlaczego to jest takie wyjątkowe. A jak przebiegła konfrontacja z oryginałem?

Na pierwszy ogień poszła najnowsza powieść - "Lampiony". To trzecia część serii o profilerce Saszy Załuskiej. Sasza została wysłana w delegację do Łodzi, by tam ustalić kto jest sprawcą zagadkowych podpaleń. Miesza się w to również podejrzenie o stacjonowanie w tym mieście oddziału ISIS, który szkoli zawodowych zamachowców. Tłem całej historii jest właśnie Łódź, która wbrew pozorom zamiast unosić się z wdziękiem na powierzchni, zapada się w coraz głębsze bagno przestępstw.. 
I tu się zaczynają schody przez które przejść było mi bardzo ciężko. Sam pomysł był w miarę okej, miał potencjał i w gruncie rzeczy to on mnie najbardziej zainteresował. Z kolei jego realizacja mocno mnie zirytowała. Wszystkie książki Bondy są długie. Nie wiem jak z innymi powieściami, ale w tej okazało się to jej piętą ahillesową. Historia została bardzo rozciągnięcia i przez jakieś sto stron ciężko mi było się w nią wbić, wczytać. Za dużo pobocznych wątków i za dużo postaci - wszystko się plącze i ciężko nadążyć za główną myślą autorki. Podejrzewam, że gdyby Bonda nie chciała za dużo, mogłoby być w miarę znośnie. Podstawową formę, nieco okrojoną ze zbędnych rozgałęzień, czytałoby się o niebo swobodniej i przyjemniej.

Nie można z kolei zaprzeczyć, że Bonda bardzo starannie przygotowuje się do swojej pracy i pisanie książek traktuje nie jako hobby czy formę zabawy, ale podchodzi do tego zawodowo. W "Lampionach" można zauważyć, że autorka mocno zgłębiła wiedzę na temat Łodzi. Zachwyciła się miastem podczas jednego ze spotkań z czytelnikami i tak powstał pomysł na osadzenie akcji nowej powieści właśnie tam. Nie przedstawia Łodzi jednoznacznie jako piękną, ale różnorodną. Nie bawi się w nudne, przytłaczające opisy. Pokazuje przekrojowość miasta poprzez inność mieszkańców. Łódź nie jest tylko tłem wydarzeń, ale kolejnym, ważnym bohaterem. Niemal czuć jak zmienia się wraz z rozwojem fabuły. 
Z kolei mam mieszane uczucia co do głównej bohaterki. Niby ciekawa - niepijąca alkoholiczka z dzieckiem, w specyficznej sytuacji uczuciowej, z zacięciem i fajną pracą. Zwyczajna, normalna - to w niej polubiłam. Jednak Sasza nie uzewnętrznia się, bardziej relacjonuje. Jej postać nie została na tyle pogłębiona, że mogłabym się z nią w jakiś sposób utożsamić i to trochę przeszkadza.
Drugim głównym bohaterem jest piroman i to on mnie rzeczywiście zaciekawił. Przez większość książki nie wiedziałam kim jest, ale z każdą stroną poznawałam go bliżej. W myśl zasady " wiesz jak? wiesz kto". Do kolejnych wniosków dochodzi się nie tylko przy pomocy analizy Saszy, ale również rozdziałów jemu poświęconych - czytelnik poznaje jego myśli, kroki, dowiaduje się co go dotyka i w końcu czemu podpala. 
Idąc tym krokiem rozwiązanie sprawy nie jest niczym zaskakującym i zwyczajnie wynika z całości książki. Chociaż można spodziewać się innej niespodzianki, która zapowiada kolejną część. To sprawia, że wiem, że dużym błędem było zaczęcie przygody "od środka". Znacznie łatwiej byłoby mi wdrożyć się w historię znając poprzednie perypetie bohaterki. "Lampiony" czyta się dość trudno jako odrębną, niezależną powieść. Zdarza się, że autorka wspomina o jakichś sytuacjach, ale zupełnie ich nie wyjaśnia nowemu czytelnikowi.
Ciężka do zgryzienia jest też sprawa stylu autorki. Posłużyła się stylizacją językową, która zamiast wprowadzić w odpowiedni klimat - irytuje. Jest przekombinowana na tyle, że w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy to celowe ironiczne zagranie czy nieudana zagrywka. To nie intryguje tylko wzbudza zażenowanie.

Czy Bonda to królowa polskiego kryminału? Wstrzymałabym się jeszcze z odpowiedzią na to pytanie. Na pewno nie jest nią w tej książce. Nie wyrwała się z ram klasycznego kryminału i niczym mnie nie zszokowała. Jedynie troszkę zmęczyła.

Dziękuję za komentarze. Każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny i motywuje mnie do dalszej pracy. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu